Bogusław Feliszek, 2012-11-26
"Dlaczego politycy powinni mieć zakaz PR"

Dlaczego politycy powinni mieć zakaz PR

Politycy powinni zapomnieć o PR i budowaniu swego wizerunku. Wiem, że to brzmi dziwnie na blogu o public relations. Uważam jednak, że wizerunek, reputacja i PR to ostatnie rzeczy, którymi powinni zajmować się dziś politycy.

W erze mediów społecznościowych i serwisów informacyjnych nadawanych 24 godziny na dobę politycy koncentrują się prawie wyłącznie na tym, co mówią media. Zaledwie nieliczni pracują dla dobra kraju – większość kurczowo trzyma się swoich stołków.

Sejm jest podzielony ideologicznie jak nigdy wcześniej. Rząd nie słucha opozycji, opozycja nie słucha rządu. Mało kto z polityków interesuje się politycznym środkiem, a tam przecież jest najwięcej wyborców. Konflikt nie ma już wymiaru czysto ideologicznego.

Kłótnia na pokaz

Prawica i lewica okopały się we wrogich obozach, ale celem demokracji jest szukanie porozumienia i wypracowanie programów i rozwiązań, które będą służyć większej wspólnej idei.

Dziś politycy się kłócą, bo to mocne narzędzie marketingowe. Nie chodzi o szukanie kompromisu, ale o podgrzewanie waśni i podsycanie ognia niezgody – najchętniej poprzez media.

Rozumiem taktykę stacji telewizyjnych – awantura na wizji zawsze podnosi oglądalność, a to przekłada się na większe wpływy z reklam. Ale – przepraszam – posłowie nie otrzymują wynagrodzenia za kłótnie i nie ma premii finansowych za obelgi.

Promocja chamstwa

Wygląda na to, że Polacy są podzieleni jak nigdy. Doprawdy? Czy to prawdziwy podział czy tylko media promują tych, którzy krzyczą najgłośniej? Jeśli nagrodą za chamstwo i prostactwo są wywiady w prasie i czas antenowy w radiu i telewizji, który polityk nie ulegnie tej pokusie?

Kompromis, który jest kręgosłupem każdego systemu partyjnego, uważany jest za przejaw słabości. Politycy wymachują sztandarami swoich idei bardziej dla medialnego poklasku niż rzeczowej debaty. W obecnym układzie politycznym bez zgody na wzajemne ustępstwa nic się nie osiągnie – potrzebujemy rozwoju, a skazujemy się na marazm.

Politycy nie są głupi i wiedzą jak wygląda prawdziwy postęp, ale pokazują, że interesuje ich jedynie to jak wypadają w mediach i czy to, co mówią zgadza się z oficjalną linią polityczną partii. Każdy pilnuje swego interesu bez względu na koszty jakie ponosi państwo.

Partyjne marionetki

Polityka zawsze była domeną ludzi, którzy kochają spory, ale to, co widzę, przypomina kłócenie się dla samego kłócenia. Jeśli twarda obrona swego stanowiska, prowadzi do zwiększenia bezrobocia, utraty domów przez ludzi lub redukcji środków z Unii Europejskiej, to tracimy na tym wszyscy. Tak się nie robi polityki.

Ochrona zdrowia, dług publiczny, kryzys w budownictwie – wszędzie powtarza się ten sam schemat: politycy przedstawiają swoje stanowiska i wracają do domów. Jak diabła boją się podejrzenia o odstępstwo od oficjalnej linii partii. A przecież nie takich ich wybieraliśmy.

Głosując na nich liczyliśmy na mądrość i gotowość do współpracy dla większego wspólnego dobra. Trzymanie się kluczowych przekazów dnia zostawia mało miejsca dla kreatywnego myślenia i odważnych rozwiązań.

Nie wybieraliśmy marionetek własnych partii, ale – przepraszam ponownie za szczerość – to jest to, co teraz mamy. Nielicznych, którzy odważą się odejść od partyjnej propagandy, spotykają niewybredne ataki dyżurnych partyjnych demagogów.

Nowa twarz polityka

Jeśli ktoś ma odwagę zrezygnować z ideologicznej retoryki na rzecz pragmatycznego poszukiwania optymalnego rozwiązania, z miejsca jest atakowany w mediach. Traktowany jest tam jak niebezpieczny egotyk, narcyz o wybujałych ambicjach i godny potępienia samolub.

Ale to właśnie ci ludzie pokazują, że polityka może być sztuką rozsądnego kompromisu i niezależnego myślenia. To oni wydeptują ścieżkę dla swoich następców. To oni zmienią politykę – dadzą jej nową twarz i reputację.

Do tego czasu politycy powinni mieć zakaz PR.

Mylę się? Napisz o tym w komentarzu.