Bogusław Feliszek, 2014-02-02
"Dwa najszczęśliwsze dni w życiu agencji PR"

Dwa najszczęśliwsze dni w życiu agencji PR

Dwa najszczęśliwsze dni w życiu właściciela samochodu to dzień kiedy go kupuje i dzień kiedy go sprzedaje.

To samo można powiedzieć o właścicielach domów, komputerów i telefonów komórkowych.

Wiele razy słyszałem to powiedzenie w świecie public relations kiedy pojawiał się nowy klient zainteresowany usługami agencji PR (dlaczego zawsze myślę, że nowy klient będzie klientem idealnym?) i kiedy agencja – rozczarowana współpracą – rozwiązywała z nim umowę.

Ukochany samochód. Wygodny dom. Niezawodny komputer. Rewelacyjny smartfon. Atrakcyjny nowy klient. Wszystko tak dobrze wyglądało na początku. Z zewnątrz bez zarzutu. Problemy przyszły później...

Właściciele licznych agencji PR mogą długo opowiadać o klientach, którzy – mimo dobrego pierwszego wrażenia – okazali się klientami jak ze złego snu. Masochiści? Nie. Po prostu chcieli wierzyć (dlaczego nie?), że prawo wielkich liczb nie dotyczy PR i uda im się lepiej "kontrolować" relacje z następnym klientem.

Co mam na myśli mówiąc "zły" klient?

To klient, którego początkowy budżet nie pozwala agencji wypracować zysku – klient, który obiecuje, że zwiększy budżet za trzy miesiące. Mijają trzy miesiące i kolejny kwartał i... jeszcze trochę cierpliwości... itd.

To klient, który przeczytał jedną książkę o PR (bardzo dobrą!) i dlatego uważa, że wie wszystko najlepiej, a agencja jest tylko do wykonywania poleceń.

To klient, który nie rozumie różnicy pomiędzy zarządzaniem sytuacją kryzysową i komunikacją kryzysową oraz pomiędzy wywiadem dla prasy i telewizji.

To klient, który po podpisaniu umowy znika, nie odbiera telefonów i nie odpisuje na e-maile – klient, który uważa, że PR "zrobi się sam", bo po to właśnie zatrudnił agencję PR.

Wszyscy w branży public relations znamy takich klientów – taktyka częstego podpisywania i rozwiązywania umów z agencjami PR pozwala im zachować stanowisko i ukryć własną niekompetencję. Nie mają czasu na tygodniowe robocze spotkania i nie przekazują potrzebnych informacji, ale odnajdują się natychmiast kiedy dzieje się coś nieprzyjemnego.

Nie muszę dodawać, że chętnie przypisują sobie wszystkie pozytywne wyniki jakie wypracuje agencja PR.

Kiedy trafiamy na takiego klienta wiemy, że czas sprzedać samochód. Też tak uważasz?